Przejdź do głównej zawartości

Ślub i te wszystkie pierdoły, które mnie wkurwiają...

22 marca jest data zero...I jak na razie to zaproszenia doszły, nie wszystkie rozdane...Obrączki doszły w tym moja za mała...Sukienki nie mam bo kurwa w żadną się nie mieszczę a jak już się zmieszczę to wyglądam jak pierdolona wieśniara...Jakbym chciała tak wyglądać to bez problemu byśmy załatwili sytuację:) Ślub bierzemy w kaloszkach i dresikach- na imprezę styl dowolny. I wszyscy (WSZYSCY) byliby zadowoleni :)
Po za tym nie widzę tego, że do urzędu chce mi się zwalić cały zakład mojego przyszłego męża...
Moi znajomi zaakceptowali fakt, że nie chcę "obcych" na ślubie i wiedzą, że będzie impreza "po" i to im wystarcza. Nie kumam faktu, że Bogdana znajomi nie przyjmują tego do wiadomości.
Skoro wszyscy mogą uczestniczyć w tym wydarzeniu w USC to dlaczego nie ONI...
Nie wiem jak mam to przyjąć do wiadomości...
Przed chwilą wróciłam od kochanej sąsiadki z imienin:) i ona mi powiedziała, że to naturalne, że jak ktoś chce przyjść na ślub to po prostu przychodzi...
Ale co z wolą tych, których ten ślub dotyczy?!
Dziwna jestem?! No kurwa...w ogóle nic nie jest takie jakie bym chciała i na większość rzeczy ja w ogóle nie mam wpływu!!!!
I jeszcze makijaż...kurde...ja na co dzień tylko maluję rzęsy a tu się trzeba z makijażystką umówić...
Fryzurę już wybrałam:) I nawet mam umówioną wizytę w dniu ślubu.
Nie widzę tego kurwa w ogóle. Im bliżej do godziny zero tym bardziej wkurwiona jestem.
A po Bogu to spływa...no może nie wtedy kiedy musi ze mną mierzyć sukienki:)
No i sam się w gajerze nie zapina...;-)

P.S. Sytuacja nocna:
B.(siedział na sedesie chyba 5 minut w środku nocy-oczywiście ja śpię)- Wraca do sypialni i obudzonym głosem pełnym werwy oznajmia: Masz zagrzaną deskę!!!
A: nic nie powiedziałam...a MOGŁAM :)

Komentarze

  1. Kurde.... miesiąc mnie nie było.... a tu wchodzę, paczam, i oczom nie wierzę!
    Nasza Alu się hajta! :)))))
    No nie mogę :)
    Powiem Ci, że jak tak czytam, to cieszę się, że mam to już za sobą i oby nigdy więcej :)
    Ostatnio stwierdziliśmy ze starym, że teraz ślub wzielibyśmy cichaczem, a potem poprulibyśmy gdzieś hen, żeby nas ploty nie dosięgły i tam sami sobie zaimrezowali :D
    Niemniej jednak, oczywista oczywistość, ślub mieliśmy tradycyjny i też sami najbliżsi :) Jednak Wasze zdanie jest najważniejsze. To Wy macie się dobrze czuć, nie inni (choć zdaje się, że w praktyce jest zawsze odwrotnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj żebyś Ty Myso wiedziała, ze nic nie jest takie proste:) Nie dość, że nie można tego zrobić po cichaczu to jeszcze dodatkowo rodzina, z która i tak nie mam kontaktu strzela focha, że ich NIE POWIADOMIŁAM!!!! o ślubie. Ja pierdolę...czuję się czasami jak w średniowieczu :)
      Przynajmniej już sukienkę kupiłam!!! I umówiłam się na mejkap próbny!!!
      Ale tez już bym chciała mieć to z głowy. Bogo chyba też, chociaż on ma bardziej wyjebane i chyba nawet się cieszy...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Może mi ulży...

 Tak się właśnie zastanawiałam, czy to miejsce jeszcze istnieje:) A jednak! :) Szukam upustu swoich myśli, które powoli mnie zabijają od środka. Za dużo ich na raz. Swoimi czasy pisanie potrafiło jakoś uporządkować to, co dzieje się u mnie w bani. Mam  nadzieję, że teraz też tak będzie. Stało się z mojego wyboru, że jestem w miejscu gdzie nie wiem jak się odnaleźć. Całkowicie jestem sparaliżowana. Mam w głowie jeden wielki chaos i wielkiego nerwa, co ja teraz pocznę. Już zapomniałam jak się pisze nawet. Dziwne uczucie... Tyle bym chciał na raz opisać, ale niestety nie umiem tego ubrać w słowa. Wszystko muszę sobie jakoś poukładać w głowie. Mam nadzieję, że uda mi się to jakoś sprawnie ogarnąć, bo szkoda czasu na zbędne pierdolenie;-)  to na razie tak dla pierwszego oddechu... Ufff...

Meldunek

Hello. Siedzę tak cicho, bo w zasadzie co tu pisać jak nie jest za wesoło . Miałam opowiedzieć o SPA i o morzu...W SPA było przezajebiście! Pogodę mieliśmy taką, że lepszej nie mogłabym sobie na Święta wymarzyć. Połaziliśmy nieco po górach, popływaliśmy w basenie i pomoczyliśmy dupska w jackuzzi. Dodatkowo skorzystaliśmy również z masaży  a ja jeszcze z magnetoterapii z nadzieją, że pomoże mi na te nieszczęsne korzonki. Tydzień na morzem był też zajebisty :) Zawsze chciałam pojechać nad morze w zimie...i już nie chcę! ;-) Majówka z taką temperaturą i lodowatym wiatrem, że pierwszy raz w życiu jednorazowo miałam na sobie tyle warstw, że ledwo mogłam chodzić. Tak się cieszyłam, że wzięłam zimową kurtkę! Ogólnie wyjazd udany, ale mam nadzieję, że następnym razem będzie ciut cieplej;-) Oczywiście na plaży leżeliśmy! Dwa koce, parawan, zimowe kurtki i szaliki (wytrzymaliśmy aż całą godzinę). Temperatura odczuwalna była jakieś 7 stopni ale słońce świeciło jak w sierpniu :) A tak na