W końcu mogę napisać, że już po wszystkim. Po ślubie, po przyjęciu weselnym z rodzina i po wczorajszej bibie ze znajomymi naszymi wszelakimi aczkolwiek najbliższymi :)
Te ostatnie trzy tygodnie to była jakaś masakra.(ale to potem)
Uroczystości wszystkie się udały, oprócz tego że poryczałam się przy składaniu przysięgi i mój własny ojciec to nagrał....
Trzy dni z moja rodzina w domu przebiegły bez spięć, aczkolwiek już mi się nieco gotowało w gardełku...Wiadomo, co za dużo to niezdrowo:)
Przeżyłam fryzjerów, mejkapy i cały ten szum. Najlepsze było jak z siostrą pojechałyśmy do fryzjera i kosmetyczki a chłopakom zostawiliśmy dekorowanie samochodu. To, co zobaczyłyśmy po powrocie to była masakra :D. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć. Dwa wiszące balony na lusterkach i żałobna wstążka koło maski :) No nie da się tego ubrać w słowa.
Najlepiej na przyjęciu bawiliśmy się MY :) i chyba właśnie o to chodziło.
Wczoraj zaś mieliśmy imprezę tylko dla znajomych. Też było superowo. Tańce i szaleństwo :)
Strasznie się bałam, że nie podołam ponieważ pierwsze dwa tygodnie małżeństwa przeleżałam w łóżku z zapaleniem zatok... a kolejny tydzień sponsorowała mi rwa kulszowa, która zwaliła mnie z nóg...No i ja na tych zacnych zastrzykach i całym tabunie leków...Przeżyłam :)
Już mi mąż sugerował rozwód, żebym może się lepiej poczuła ;-)
A jutro w końcu do pracy!!! Jezu jak się stęskniłam!!!
Na tym całym zwolnieniu lekarskim cały czas mi siedziała na bani sytuacja z zeszłego roku, jak to zaraz po powrocie dostałam wypowiedzenie natychmiastowe. Powiem szczerze, że strach chorować :)
A teraz już tylko przyjemności. Na święta jedziemy do SPA :)!!! Pierwszy raz nie robię nic i jest mi z tym dobrze. A cztery dni po spa jedziemy nad morze!!!
Jestem szczęśliwa! :)
A tym bardziej, jak każdy mi mówi, że mój mąż to skarb i jest jak anioł :) Ja to wiem odkąd go poznałam...fajnie, że inni też widzą to, co ja.
Jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że można kogoś kochać co dzień co raz bardziej, to puknęłabym się w czoło. Teraz wiem, że to jest możliwe.
I każdemu takiej miłości życzę...
Te ostatnie trzy tygodnie to była jakaś masakra.(ale to potem)
Uroczystości wszystkie się udały, oprócz tego że poryczałam się przy składaniu przysięgi i mój własny ojciec to nagrał....
Trzy dni z moja rodzina w domu przebiegły bez spięć, aczkolwiek już mi się nieco gotowało w gardełku...Wiadomo, co za dużo to niezdrowo:)
Przeżyłam fryzjerów, mejkapy i cały ten szum. Najlepsze było jak z siostrą pojechałyśmy do fryzjera i kosmetyczki a chłopakom zostawiliśmy dekorowanie samochodu. To, co zobaczyłyśmy po powrocie to była masakra :D. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć. Dwa wiszące balony na lusterkach i żałobna wstążka koło maski :) No nie da się tego ubrać w słowa.
Najlepiej na przyjęciu bawiliśmy się MY :) i chyba właśnie o to chodziło.
Wczoraj zaś mieliśmy imprezę tylko dla znajomych. Też było superowo. Tańce i szaleństwo :)
Strasznie się bałam, że nie podołam ponieważ pierwsze dwa tygodnie małżeństwa przeleżałam w łóżku z zapaleniem zatok... a kolejny tydzień sponsorowała mi rwa kulszowa, która zwaliła mnie z nóg...No i ja na tych zacnych zastrzykach i całym tabunie leków...Przeżyłam :)
Już mi mąż sugerował rozwód, żebym może się lepiej poczuła ;-)
A jutro w końcu do pracy!!! Jezu jak się stęskniłam!!!
Na tym całym zwolnieniu lekarskim cały czas mi siedziała na bani sytuacja z zeszłego roku, jak to zaraz po powrocie dostałam wypowiedzenie natychmiastowe. Powiem szczerze, że strach chorować :)
A teraz już tylko przyjemności. Na święta jedziemy do SPA :)!!! Pierwszy raz nie robię nic i jest mi z tym dobrze. A cztery dni po spa jedziemy nad morze!!!
Jestem szczęśliwa! :)
A tym bardziej, jak każdy mi mówi, że mój mąż to skarb i jest jak anioł :) Ja to wiem odkąd go poznałam...fajnie, że inni też widzą to, co ja.
Jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że można kogoś kochać co dzień co raz bardziej, to puknęłabym się w czoło. Teraz wiem, że to jest możliwe.
I każdemu takiej miłości życzę...
No! to teraz mogę oficjalnie POGRATULOWAĆ! :)))))))
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że się ułożyło, tak być powinno!
A te wszystkie bóle i niedyspozycje... uch... zawsze w takich momentach lubią się pojawić (co osobiście zwalam niejako na stres, a przez to obniżoną odporność) Mnie przed chrztem Kiwu ścięgno w karku chrupnęło. Nie mogłam ruszyć ręką, głową i w ogóle pięknie było. A roboty w ciul.... zastrzyk, plastry i jakoś poszło :)
Teraz musisz opowiedzieć jak było w spa :)