Przejdź do głównej zawartości

No to może zaczniemy od tego od czego skończyłam?:)

To, że jest Bogo to już wiecie:) Tak sobie żyliśmy w stanie błogosławionym aż mnie zaczął szlag trafiać;-)
No bo ile można widywać faceta tylko na weekend?!
Półtorej roku żeśmy się tak kurewsko męczyli. Co piątek mnie chłop zabierał spod pracy i jechaliśmy do niego do domu. W niedzielę już spina, bo w poniedziałek trzeba wstać o 4 i mnie odstawić do pracy no i sam Bogo musiał zaiwaniać do swojej.
W sumie i tak facet cały czas w delegacjach, bo taka praca...Lepiej, że byłam u siebie w domu z "towarzystwem" niż sama gdzieś tam na wygwizdowiu:)
Ale ileż można?!
No i padła decyzja, że ja bym chciała z nim, a on ze mną i ten teges:)
Znalazłam pracę migusiem. W Kłodzku. W korporacji! WOW. Szał ciał i w ogóle. Zajęło mi to dwa miechy, żeby wszystko rzucić i wyjechać w (nie Bieszczady) Góry Sowie ;-)
Jeszcze zdążyłam się ze wszystkimi pożegnać. Oj jakie to było rozbrajające jak mi całe biuro zafundowało tort na ostatnie pożegnanie i prezenty i mnóstwo łez! Produkcja to już w ogóle przegięła:) Piliśmy dwa dni! :d
Jeszcze z Bogusiem pojechaliśmy nad morze, żeby tak się odstresować przed całą tą zmianą. I przyszedł dzień prawdy...
Trafiłam do corpo.
Umowa na trzy miechy....
No i jazda.
Ja dopiero co kupiłam auto. Prawko miałam od 2008 ale za kierą nie siedziałam nigdy. Praca oddalona od domu 30 km.
Ale to już na następny raz zostawię, bo tego duuuużo jest:)

Komentarze

  1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też się cieszę:) Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Może mi ulży...

 Tak się właśnie zastanawiałam, czy to miejsce jeszcze istnieje:) A jednak! :) Szukam upustu swoich myśli, które powoli mnie zabijają od środka. Za dużo ich na raz. Swoimi czasy pisanie potrafiło jakoś uporządkować to, co dzieje się u mnie w bani. Mam  nadzieję, że teraz też tak będzie. Stało się z mojego wyboru, że jestem w miejscu gdzie nie wiem jak się odnaleźć. Całkowicie jestem sparaliżowana. Mam w głowie jeden wielki chaos i wielkiego nerwa, co ja teraz pocznę. Już zapomniałam jak się pisze nawet. Dziwne uczucie... Tyle bym chciał na raz opisać, ale niestety nie umiem tego ubrać w słowa. Wszystko muszę sobie jakoś poukładać w głowie. Mam nadzieję, że uda mi się to jakoś sprawnie ogarnąć, bo szkoda czasu na zbędne pierdolenie;-)  to na razie tak dla pierwszego oddechu... Ufff...

W końcu.

W końcu mogę napisać, że już po wszystkim. Po ślubie, po przyjęciu weselnym z rodzina i po wczorajszej bibie ze znajomymi naszymi wszelakimi aczkolwiek najbliższymi :) Te ostatnie trzy tygodnie to była jakaś masakra.(ale to potem) Uroczystości wszystkie się udały, oprócz tego że poryczałam się przy składaniu przysięgi i mój własny ojciec to nagrał.... Trzy dni z moja rodzina w domu przebiegły bez spięć, aczkolwiek już mi się nieco gotowało w gardełku...Wiadomo, co za dużo to niezdrowo:) Przeżyłam fryzjerów, mejkapy i cały ten szum. Najlepsze było jak z siostrą pojechałyśmy do fryzjera i kosmetyczki a chłopakom zostawiliśmy dekorowanie samochodu. To, co zobaczyłyśmy po powrocie to była masakra :D. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć. Dwa wiszące balony na lusterkach i żałobna wstążka koło maski :) No nie da się  tego ubrać w słowa. Najlepiej na przyjęciu bawiliśmy się MY :) i chyba właśnie o to chodziło. Wczoraj zaś mieliśmy imprezę tylko dla znajomych. Też było superowo. Tańce i sz...

Meldunek

Hello. Siedzę tak cicho, bo w zasadzie co tu pisać jak nie jest za wesoło . Miałam opowiedzieć o SPA i o morzu...W SPA było przezajebiście! Pogodę mieliśmy taką, że lepszej nie mogłabym sobie na Święta wymarzyć. Połaziliśmy nieco po górach, popływaliśmy w basenie i pomoczyliśmy dupska w jackuzzi. Dodatkowo skorzystaliśmy również z masaży  a ja jeszcze z magnetoterapii z nadzieją, że pomoże mi na te nieszczęsne korzonki. Tydzień na morzem był też zajebisty :) Zawsze chciałam pojechać nad morze w zimie...i już nie chcę! ;-) Majówka z taką temperaturą i lodowatym wiatrem, że pierwszy raz w życiu jednorazowo miałam na sobie tyle warstw, że ledwo mogłam chodzić. Tak się cieszyłam, że wzięłam zimową kurtkę! Ogólnie wyjazd udany, ale mam nadzieję, że następnym razem będzie ciut cieplej;-) Oczywiście na plaży leżeliśmy! Dwa koce, parawan, zimowe kurtki i szaliki (wytrzymaliśmy aż całą godzinę). Temperatura odczuwalna była jakieś 7 stopni ale słońce świeciło jak w sierpniu :) A tak...